czwartek, 9 czerwca 2016

Mistrzostwa Polski 2016 - relacja z pierwszego dnia

Patrząc w sposób bardzo ogólny, rok zawodnika karate można podzielić na dwa okresy. Pierwszy to "przygotowania do Mistrzostw Polski" a drugi to (w zależności od przebiegu i zakończenia pierwszego okresu) albo "przygotowania do Mistrzostw Europy/Świata" albo "przygotowania do kolejnych Mistrzostw Polski".
W ten weekend skończył się właśnie pierwszy okres tego roku, a o tym jak będzie się nazywać druga część tego roku dla naszych zawodników można przeczytać w dalszej części tej relacji. A ci bardziej leniwi niech przewiną od razu na koniec, bo tam będzie lista wyników ;)
Tegoroczne Mistrzostwa odbywały się w sopockiej Hali Stulecia. I więcej ciekawostek na temat tego miejsca nie przygotowałem ;)
Pierwsi do startów podeszli seniorzy i młodzieżowcy. W tych kategoriach wiekowych z naszego klubu startowali senseiowie - Maria i Michał. Ta pierwsza startowała w kata indywidualnym seniorek, a jej młodszy (choć niewątpliwie wyglądający starzej) brat w kata, kumite, kogo kumite i fuku-go.    

Sensei Maria po przepracowaniu ostatniego roku celowała w finałową czwórkę. Jednak jej kata nie znalazło uznania w oczach wszystkich sędziów i otarłszy się o finał, ostatecznie s. Marysia musiała się zadowolić 6 lokatą. Wydaje się że o startach sensei Marysi w mistrzostwach świata rozstrzygać będą selekcjonerzy na zgrupowaniach kadry narodowej.

Michał podchodził do startów po ciężkim sezonie naznaczonym startami w Polskiej Lidze Karate. Jednak to właśnie dzięki nim można było traktować go jako zdecydowanego faworyta do medali. Po eliminacjach Michałowi udało się dostać aż do trzech finałów: w kata, fuku-go i kumite. Przed Michałem po raz kolejny otwarła się szansa na spełnienia swojego dziecięcego marzenia, czyli zdobycie Mistwa Polski zarówno w kata jak i w kumite.
W konkurencji kata sensei Michał wszedł z drugiej lokaty do finału, jednak brawurowe wykonanie hangetsu pozwoliło mu na wyprzedzenie reprezentanta Krakowskiego KK- Krzysztofa Buczka. Drugim finałem było fuku-go. Tam po wyrównanym pojedynku decyzją sędziów zwyciężył z przedstawicielem Wielunia, Konradem Kardasem.
Ostatnim, ale przez to być może najtrudniejszym finałem była walka  w jiyu-kumite. W nim Michał zmierzył się z zeszłorocznym triumfatorem w tej konkurencji - Pawłem Barańskim z TS "Sokół" Aleksandrów Łódzki. W finale kumite walka toczy się systemem "sanbon shobu", czyli zawodnicy walczą się ze sobą trzykrotnie. W pierwszym pojedynku dysponujący olbrzymim zasięgiem Paweł zdołał ustrzelić Michał techniką gyaku tzuki na poziom chudan (uderzenie proste w brzuch) i tym samym wygrać pierwszą rundę finału. W drugiej odsłonie ani s. Michał ani reprezentant Sokoła nie potrafili trafić swojego przeciwnika soczystą techniką, więc ta runda zakończyła się remisem. W ostatni starciu podopiecznemu s. Radosława Olczyka wystarczał remis aby wygrać z Michałem. Jednak w ostatniej regulaminowej odsłonie pojedynku to Michał przejął inicjatywę i wyprowadził kilka groźnych ataków, kończąc jeden z nich dobrym gyaku tzuki i doprowadzając do wyrównania stanu pojedynku. W tym wypadku konieczna okazała się dogrywka. I w niej właśnie s. Michał zaatakował ponownie bezpośrednio gyaku tzuki przechylając tym samym szalę zwycięstwa na swoją korzyść i zdobywając trzeci tytuł Mistrzowski.

Zarówno Marii jak i Michałowi serdecznie gratulujemy udanych startów i olbrzymiego progresu który poczynili przez ostatni rok.

Wyniki całych Mistrzostw.

Ogólnopolski Puchar Dzieci - relacja

Stare chińskie przysłowie głosi "Bohater rodzi się w cierpieniu i pocie czoła", okey to wcale nie jest chińskie przysłowie, ale jest w nim wiele racji. W każdym razie, może nie bohaterowie, ale dobrzy zawodnicy karate na pewno właśnie tak powstają. Ale że nie wypada stawiać tak ogólnych tez bez argumentacji, już podaję przykłady.
Podczas odbywającego się w pierwszy weekend czerwca w Lublinie XVI Ogólnopolskiego Pucharu Dzieci można było zobaczyć niemalże tysiąc młodych zawodników, a wśród nich 8 bytomian.
I już na samym początku pierwszy zawodnik, który potwierdzi moją teorię. Dominik Lubos, bo to o nim mowa, był najmłodszym stażem i stopniem zawodnikiem bytomskiego Ipponu. Ale właśnie ten młokos z białym pasem wywalczył srebro. Można oczywiście powiedzieć, że to utalentowany chłopak (bo jakby inaczej po niecałym roku treningów miał takie osiągnięcia), jednak jego największym talentem jest pracowitość. Dominik był na każdym treningu kadry, na każdych zawodach, a co najważniejsze, zawsze zasuwał jak dziki dzik. Wychowanek sensei  Marii może być przykładem dla każdego białego pasa z aspiracjami.
_______

Następni zawodnicy ćwiczący na co dzień przy ulicy Skrajnej musieli czekać na starty do niedzieli. Ale skoro już się czekało całą noc, to trzeba było zacząć z przytupem. Praktycznie jednocześnie starty rozpoczęli: Laura, Konrad i Mateusz. Cała trójka spisywała się co najmniej nieźle. Mateusz po przyzwoitym kata uległ późniejszemu medaliście z Łodzi. Troszkę lepiej poszło Laurze, która doszła do ćwierćfinału, gdzie musiała uznać wyższość reprezentantki Kraśnika. Ostatniemu z wymienionych, Konradowi, do medalu zabrakło najmniej. Konrad jak burza dotarł do ćwierćfinału, tam jednak po bardzo wyrównanym pojedynku musiał ustąpić pola koszalińskiemu karatece. Konrad miał jeszcze szanse w repasażach. jednak wtedy znowu minimalnie uległ, ale tym razem reprezentantowi wielkopolskiego "Orła".

Każdego z tych zawodników można pochwalić za ogrom wykonanej pracy. Naprawdę, przyjemnością było patrzeć jak Laura czy Konrad stawali się dobrymi zawodnikami mogącymi walczyć o medale ze ścisłą krajową czołówką.
_________________
Potem mogliśmy już tylko z niecierpliwością czekać na starty brązowych pasów.
Na pierwszy ogień poszła Marta. Jednak nie udało jej się zakwalifikować do półfinałów które byłyby rozgrywane systemem punktowym.
W ostatniej, "królewskiej" kategorii (bo to najstarsi chłopcy z najwyższymi stopniami) mieliśmy aż 3 reprezentantów. Pierwszy z nich, Kacper, zasłużył na brawa już samą postawą przed turniejem. Na niecały tydzień przed startem zaliczył groźny upadek na rowerze. Mimo możliwego złamania kości dłoni odmówił udania się do lekarza, jak mówił "bałem się, że wsadzą mnie w gips i nie będę mógł wystartować" Kacper pomimo bólu w ręce dał radę wystartować w kata (i nie tylko). Kacper to prawdziwy mężczyzna.
Ale prawdziwym creme de la creme był start Wojtka i Kuby. Obydwaj bez żadnych skrupułów pokonywali kolejnych rywali. Obydwaj w półfinałowej ósemce wykonali fenomenalne kata (choć Jion Kuby było fenomenalniejsze ;) ). Do finału z drugiego miejsca wszedł Wojtek, a z pierwszego Kuba. W samym finale obydwaj potwierdzili swoją klasę. Wojtek pomimo punktów karnych, nie tylko utrzymał pozycję vicemistrzowską, ale nawet powiększył swoją przewagę nad trzecim zawodnikiem. A Kuba? Kuba powiększył swoją przewagę do niebotycznych rozmiarów, potwierdzając tym samym, że był bezsprzecznie najlepszym zawodnikiem imprezy.
Zarówno Wojtek, jak i Kuba pokazali hart ducha, ale pokazywali go przede wszystkim od lutego na sali treningowej, ćwicząc niemal codziennie po kilka godzin. Zwłaszcza o medalu Kuby (ale również o srebrze Wojtka) można powiedzieć że jest ciężko wypracowany, wypocony i wywalczony a nie "tylko" zdobyty.
______
Ostatnim punktem programu były konkurencje drużynowe. Niestety nasze pary en-bu wylosowały późniejszych medalistów już w pierwszych rundach i musiały zakończyć starty bardzo wcześnie. Lepiej poszło naszej drużynie kata, która dotarła aż do finałów. Tam niestety punkty karne, błędy w interpretacji i stres wzięły górę nad umiejętnościami. Kacper, Kuba i Wojtek musieli ostatecznie zadowolić się najmniejszym pucharem i czwartym miejscem.
_____
Tak jak na początku napisałem, bohaterowie (bo przecież dobrzy karatecy to bohaterowie) muszą się zmęczyć, wypocić i musi ich tez boleć. I właśnie takimi startami nasi zawodnicy pokazali że będą mogli jeszcze wiele osiągnąć. Bo z tej ósemki młodych zawodników każdy podczas przygotowań pokazał, że swoją ciężką pracą może zdobyć każdy szczyt.

sensei Michał Sowa